Dla niezorientowanych - Martha Oakiss z kanału bloga Secret Books organizuje po raz kolejny maraton czytelniczy 7ReadUp. Więcej info na ten temat znajdziecie na jej blogu:
http://secret-books.blogspot.com/p/readweek.html
TBR jest od 15.08-21.08.2016
Ja nie będę już tłumaczyć tutaj zasad. Jako, że nie chcę narzucać sobie żadnych kategorii książkowych, a ma to być dla mnie tylko zmotywowanie, żeby przeczytać pewne książki, zdecydowałam się na wersję easy. Ostatnio, przez okres maturalny, a także przez oczekiwanie na przyjęcie na studia, kompletnie nie mogłam się skupić na czytaniu. Zaczynałam książki, po czym ich nie kończyłam. Przez to podczas bookathonu nie przeczytałam ani jednej książki w całości, co jest totalnie beznadziejne. Nie wiem czy podczas 7ReadUp uda mi się uzbierać stosik 7 cm, ale chcę dokończyć kilka książek, a to ma być moja motywacja.
A więc tak prezentuje się mój TBR:
1) Stephen King "Lśnienie" - przeczytałam 312 stron, zostało mi ich 208, mam nadzieję skończyć to pierwszego dnia maratonu.
2) "Miasto kości" Cassandry Clare - przeczytałam 322 strony, zostało mi 190 stron. Czytałam już kiedyś "Dary Anioła", chyba w gimnazjum, ale przeczytałam, o ile się nie mylę, tylko dwa pierwsze tomy. Teraz chciałam do tej serii wrócić i przeczytać ją do końca. Mam nadzieję, że w końcu mi się to uda.
3) "Królowa cieni" Sarah J. Maas - tutaj przeczytałam tylko kilka stron, zacznę ją od nowa. Mam zamiar przeczytać 4 tom, bo zaczął się dobrze, ale nie mogłam się zmobilizować.
Poza tym ostatnio zaczęłam "Powietrze, którym oddycha" Brittainy C. Cherry, ale tą książkę czytam i mam nadzieję, że skończę ją w tym tygodniu, więc nie dopisuję jej jako mój punkt na TBR - po prostu ewentualnie ją dokończę podczas maratonu i wtedy w podsumowaniu doliczę te kilka stron.
Lekarstwem na mojego kaca książkowego okazał się powrót do "Harry'ego Pottera", więc chciałabym podczas 7ReadUp'u przeczytać
4) "Więźnia Azkabanu" J.K. Rowling.
Poza tym, jeśli poszłoby mi dość dobrze i skończyłabym te 4 (5?) książek podczas pierwszych kilku dni, chciałabym zabrać się także za
5) "Dwór cierni i róż" (bądź ACOTAR :P) Sarah J. Maas
oraz za
6) "Ekspozycję" Remigiusza Mroza
Te dwie ostatnie pozycje to książki, za które zabieram się od dawna i nie mogę się zmobilizować, więc może teraz mi się uda, ale to 3 pierwsze pozycje są moim bezwzględnym Must Read na ten tydzień.
Jeśli uda mi się dokończyć te obowiązkowe 3, mój stosik wyniesie 9 cm, więc główne wyzwanie (przeczytaj 7 cm) zostanie spełnione.
A jeśli uda mi się przeczytać wszystko co planuję, to mój stosik wyniesie 19 cm. Szał :P Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby mi się udało. Gdybym była w formie czytelniczej, to czemu nie, ale miałam zbyt długi kryzys, żeby tak nagle wbić się w taki maraton. Jeśli przeczytam te 3 obowiązkowe książki, to i tak będę z siebie naprawdę zadowolona i pozbędę się wyrzutów sumienia, że trzy naprawdę dobre książki stoją takie napoczęte, niechciane, porzucone... ;)
Tak więc no. Trzymajcie się ciepło i czytajcie.
Pozdrawiam!
piątek, 12 sierpnia 2016
Niepopularne opinie o popularnych książkach
Jestem osobą, której często podobają się te książki, które podobają się wszystkim. Lubię "Szklany tron", "Czas Żniw", "Władcę Pierścieni", "Eragona" i inne takie książki. Jednak mam parę takich książek, postaci czy fabuł, które po prostu mi się nie podobają, choć mają naprawdę szerokie grono miłośników. Dlatego stwierdziłam, że zrobię ten TAG i w końcu wyleję swoje żale na światło dzienne ;)
NIEPOPULARNE OPINIE O POPULARNYCH KSIĄŻKACH
1. Popularna książka lub seria, której nie lubisz.
"Hopeless" i "Trylogia Grisha" to jedyne co przychodzi mi w tej chwili do głowy. Przy "Hopeless" zmarnowałam jedno całe popołudnie. Czytałam, bo słyszałam wiele pozytywnych opinii. W trakcie czytania cały czas miałam nadzieję, na nagły obrót akcji, coś, co mnie zaskoczy, co sprawi, że zmienię zdanie, ale nic takiego nie otrzymałam. Unikałam spoilerów jak tylko mogłam, wiedziałam tylko ogólny zarys - że romans, że new adult, że nastolatka i chłopak, że tajemnice z przeszłości. I domyśliłam się prawie wszystkiego, co związane ze Sky (może poza końcówką - jej mama, kto czytał ten wie). Z tym jej chłopakiem (jak on się nazywał?!) miałam większą zagwozdkę, nie zgadłam, więc był element zaskoczenia, ale nie przeżyłam żadnego szoku, żadnych większych emocji. Tematyka na plus, naprawdę, książka o czymś takim mogłaby być prawdziwą perełką. Jak dla mnie niestety zmarnowany potencjał.
Co do "Trylogii Grisha", przeczytałam pierwszy tom. Cieszę się, że kupiłam go za kartę prezentową do Matrasa, dzięki czemu nie zmarnowałam swoich pieniędzy. Czytałam tą książkę jakieś trzy dni, choć jest dosyć krótka. Nie powiem, że była beznadziejna, tematyka była okej, naprawdę. Ale bohaterowie, wszyscy bohaterowie, totalnie mnie od siebie odpychali. Najbardziej ten facet, Darkling (?), ale tak ogólnie to nikogo tam nie polubiłam. Wszyscy byli nijacy. No i nie wiem co Alina lubiła w Darklingu. Naprawdę nie wiem. (Czy ja na pewno dobrze pamiętam imię tego faceta? :D). Tu również widzę zmarnowany potencjał, bo uniwersum ciekawe, ale niestety historia mnie nie zachwyciła. I nie zamierzam tego kontynuować.
2. Popularna książka lub seria, której nikt nie lubi, a ty ją kochasz.
Z tym pytaniem mam problem, ponieważ rzadko tak się zdarza. Ja czasem nie lubię książki, którą wszyscy lubią, ale jak większość krytykuje książkę, to ja zazwyczaj też za nią nie przepadam. Jednak jak tak pogłówkowałam, to wymyśliłam w końcu "Psalmodię" Michała Krzywickiego. Nie widziałam wielu recenzji, właściwie to prawie żadnej, ale na Lubimy Czytać ta książka zbiera naprawdę negatywne opinie. I fakt, jest ciężka, jest historyczna, jest o chrystianizacji... z lekka "Krzyżakami" zawiało ;) ale to na prawdę zupełnie coś innego! Ta książka jest genialna, ciekawa. Dobra, jeśli kogoś nie interesuje kto tam rządził w Polsce w dawnych czasach, albo jak wyglądało średniowiecze, to pewne wstawki mogą go nudzić, ale sama historia? Jest trochę magii, jest miłość, są nawet rozdziały pisane z perspektywy Diabła. Ta książka jest naprawdę dobra, a fakt, że napisana przez historyka, tylko jej dodaje zalet i ciekawych smaczków, dla kogoś, kogo interesuje średniowiecze, tak samo jak mnie :)
3. Trójkąt miłosny, w którym bohaterka wybrała złą osobę.
Czy kogoś tu zdziwi, że powiem o "Igrzyskach Śmierci" Suzanne Collins? Naprawdę, Katniss? Poważnie? Ja nie wiem jak ona mogła wybrać tego, którego wybrała, no po prostu nigdy tego nie zrozumiem. Nigdy.
4. Popularny gatunek, po który rzadko sięgam.
Romans. Raczej unikam romansów, bo rzadko mi się podobają. Jakoś nie przepadam za książkami, które opowiadają o takim normalnym życiu, o chodzeniu do pracy, o byciu w związku... nawet jeśli wplecie się tam jakieś życiowe dramaty, niezbyt mnie to kręci. W całym moim życiu podobały mi się jak na razie tylko "Listy pisane miłością" Jamesa Pattersona a także "Przypadkowy mężczyzna" (wątek homoseksualny) Philippa Bessona. No i teraz czytam "Powietrze, którym oddycha" i jestem jak na razie całkiem usatysfakcjonowana, choć nie jest to jakaś wybitna książka, ale całkiem przyjemne czytadło.
Wydaje mi się, że wolę romanse o starszych ode mnie ludziach :P
5. Postać, którą wszyscy lubią, ale ty za nią nie przepadasz.
Nie przepadam za Willem z "Diabelskich Maszyn". James, Jame (?) jego za to kocham. Naprawdę, uwielbiam gościa.
No i nie tyle nie lubię, co po prostu nie mogę przekonać się do Magnusa Bane'a z "Darów Anioła". TU POJAWIA SIĘ MAŁY SPOILER DO DARÓW ANIOŁA, WIĘC JAK KTOŚ NIE CZYTAŁ, A ZAMIERZA, TO POLECAM PRZEJŚĆ OD RAZU DO NASTĘPNEGO PYTANIA
Lubię wątki homoseksualne w literaturze (Alec! <3) i z reguły mam słabość do bohaterów z tą orientacją (Alec! <3) i uwielbiam jak są w związkach. I tak, lubię Aleca z Magnusem. Jeśli powstanie książka o tym duecie, będę lecieć do księgarni na złamanie karku. Nie chcę czytać "Kronik Bane'a", bo za samym Magnusem, jak mówiłam, nie przepadam, a słyszałam, że o jego związku z Aleciem (tak to się odmienia?) jest tam raczej mało. Podsumowując - lubię Magnusa i Aleca, lubię ich związek. Nie chodzi o to, że nie lubię Magnusa, bo nic do gościa nie mam, ale po prostu jest taki... średni. Coś mi w nim nie gra. Ale nic do gościa nie mam. Kocham Aleca, on kocha Aleca, coś nas łączy :')
6. Popularny autor, do którego nie jestem przekonana.
Colleen Hoover. Przeczytałam jej "Hopeless" i, choć nie lubię skreślać autorów po jednej książce, to to zwyczajnie zraziło mnie do tej autorki. A fakt, że pisze new adult jeszcze bardziej, bo ten gatunek to nie mój konik.
7. Popularny motyw, którym jestem zmęczona.
Powiedziałabym, że trójkąty miłosne, bo są wszędzie, ale nie oszukujmy się - przy każdej kolejnej książce z trójkątem miłosnym mam swoje OTP, któremuś bohaterowi kibicuję, wzbudza to moje emocje, więc nie jest to takie złe.
Za to jestem niesamowicie zmęczona głównymi bohaterkami, które są takie biedne, takie słodkie, takie piękne, ale uważają, że są takie brzydkie, nie umieją nic ze sobą zrobić, nie wiedzą jak radzić sobie w życiu i ogólnie nic tylko iść się pociąć. Po czym przychodzi taki super hiper ekstra mega gość z mięśniami, taki bad boy, co to nie ja, najlepszy w szkole i zakochuje się w tej małej, cichej, szarej myszce, co to nikt jej nie lubi, poza jednym jedynym przyjacielem (albo gej, albo nerd komputerowy), po czym dziewczyna pod wpływem tego bad boya nagle poznaje super ludzi, wychodzi z dołka, wierzy, że jest ładna i super i ekstra. No ludzie, serio?
8. Popularna seria lub książka, której nie zamierzam czytać.
"Niezgodna". Obejrzałam pierwszą część filmu i podobało mi się naprawdę bardzo średnio. Byłam zawiedziona, bo liczyłam na coś dużo lepszego. Ale stwierdziłam, że nie interesuje mnie jak potoczą się dalsze losy bohaterów, to kompletnie nie dla mnie. Dałam sobie spokój z czytaniem książek. Czy obejrzę dwa kolejne filmy nie wiem, ale raczej nie.
9. Filmy i seriale, które powstały na podstawie książek i podobały mi się bardziej niż książki.
Kocham ekranizację "Cmętarza dla zwieżąt" (pamiętam, że były celowe błędy ortograficzne, ale nie pamiętam w których miejscach, wybaczcie ;')) Stephena Kinga. Książka była super w ogólnym podsumowaniu, ale podczas czytania trochę się męczyłam. Za to ekranizacja była naprawdę mocna.
Wygląda na to, że to byłoby na tyle ;)
Pozdrawiam!
czwartek, 4 sierpnia 2016
Recenzja #3; Książka czy film#1: J.K. Rowling "Harry Potter i Komnata Tajemnic"
Przyznaję, że zawsze miałam spory problem z drugą częścią tej serii, a w każdym razie z jej ekranizacją. Jak końcówka jest w porządku, tak przez większość czasu film nieco mi się dłuży. Miałam pewne obawy co do książki, a nie pamiętam za nic czy jak byłam dzieckiem, to czy mi się podobała. W każdym razie teraz było naprawdę w porządku.
Zacznijmy od początku - jak nie lubiłam Dursley'ów, tak teraz całkowicie ich znienawidziłam. Po prostu nieznośni ludzie. Bardzo podobał mi się opis Nory i oczywiście relacje państwa Weasleyów z dziećmi. Molly jest przewspaniałą matką :D
Mój jedyny problem zawsze był jest i będzie z Gilderoyem Lockhartem. Ja wiem, że to postać, która ma od siebie odrzucać, której nikt nie lubi, ale ja mam na gościa alergię. Naprawdę, wolę Voldemorta i Umbridge razem wziętych niż tego jednego faceta :P Ciężko mi było przebrnąć przez te fragmenty z nim. I myślę, że także na tym polega mój problem z filmem - nie wiem czy wykreowany przez moją wyobraźnię czy ten filmowy Lockhart jest bardziej denerwujący. Prześcigają się w tym jeden przez drugiego. Szału można dostać.
Sama akcja oczywiście ciekawa. Pani Rowling przestaje się cackać z czytelnikami (SPOILER - ZAZNACZCIE BIAŁY FRAGMENT ŻEBY PRZECZYTAĆ mówię tu o bazyliszku i tym, jak wbił Harry'emu kieł w ramię. W pierwszej części opis walki z Voldemortem (Quirellem) był opisany bardzo ogólnikowo, w filmie było bardziej obrazowe, co oczywiście zrozumiałe. Tutaj już zaczynamy dowiadywać się, że nasi bohaterowie krwawią ;)).
Nie umiem jednoznacznie stwierdzić czy bardziej podoba mi się książka czy film. Film jest lepszy jeśli chodzi o wyobrażenie sobie akcji. Ja wiem, że to książka dla dzieci, więc opis sceny z pająkami nie będzie taki, jaki mógłby być, ale w filmie zostało to dobrze przedstawione. W tej części moja wyobraźnia po prostu nie miała pola do popisu i to trochę bolało. Jeśli jednak mam to oceniać jako książkę dla grupy docelowej, czyli dzieciaki w wieku, ja wiem, 10-13 lat, to jak najbardziej, rewelacyjnie. Moim zdaniem jest to część dobra, ale gorsza niż część pierwsza. Wiem, że od 4 będą to książki bardziej dla starszych odbiorców i liczę, że wtedy opisy będą pożywką dla wyobraźni, a nie tylko zarysowaniem akcji :)
Polecam zarówno książkę jak i film. Film bardziej pod względem obrazów, przedstawienia całej sytuacji, a książkę pod względem fabularnym. I tyle :D
Książkę oceniłam 7/10 w skali lubimyczytać i 5/5 w skali goodreads (nie lubię skali na goodreads, daje małe pole do oceny).
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Recenzja #2: J.K. Rowling "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
Nie jestem z pierwszego pokolenia, które dorastało z Harrym Potterem. Kiedy te ówczesne dzieciaki zaczytywały się w przygodach Harry'ego, Rona i Hermiony, ja dopiero poznawałam literki. A, choć nauczyłam się czytać już w wieku 5 lat, pierwszą część Harry'ego Pottera dostałam do swoich łapek, kiedy skończyłam 11 wiosen. Od tamtego czasu co roku od mamy dostawałam kolejną część na urodziny. Dzięki temu dorastałam z Harrym, w każdej części byłam w jego wieku, a moja przygoda z nim dobiegła końca, kiedy miałam 17 lat, dobre 4 lata temu. tak samo jak nasz główny bohater. Pamiętam, że bardzo lubiłam przygody Chłopca, Który Przeżył. Zaczytywałam się w kolejnych tomach, oglądałam po tysiąc razy ulubione części filmów. Teraz, dziesięć lat po przeczytaniu pierwszej części, postanowiłam powrócić do magicznego świata czarodziei.
Obawiałam się trochę tego ponownego spotkania. Bo, jak ostatnie części kierowane były już do dorastającej młodzieży, tak początkowe - nie ukrywajmy - są o dzieciach. Bałam się, że jako dorosła już osoba spojrzę na tą książkę zbyt krytycznym okiem. Że stwierdzę, że jedenastolatki zachowują się zbyt dorośle, albo może, że język pani Rowling jest zbyt dziecinny. Zbierałam się do powrotu do Hogwartu przez dwa miesiące, obawiając się, że zepsuję sobie wspomnienia z dzieciństwa i zaczytywania się w "Harrym Potterze" nocami z latarką pod kołdrą z wypiekami na twarzy. Aż w końcu, po kilku kompletnych książkowych niewypałach, do końca których nawet nie próbowałam dobrnąć, stwierdziłam "raz się żyje". Zdjęłam stare, zakurzone wydanie "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego", zaparzyłam sobie ulubionej kawy, wybrałam najładniejszą zakładkę, wzięłam kota na kolana i pogrążyłam się w lekturze.
Wszystkie moje obawy co do tego, że spojrzę na tą książkę zbyt dorosłym okiem były bezpodstawne. Może i były momenty, kiedy Harry, Ron i Hermiona rozmawiali trochę dorosłym językiem, albo wysnuwali wnioski, na jakie mogłoby nie wpaść dziecko w ich wieku, ale ani trochę to nie raziło.
Jest trochę naiwny fakt, że dziesięcioletni chłopiec robi to, co robi na końcu (nie chcę zaspoilerować nic komuś, kto ma przygodę z Harrym przed sobą), no ale w porządku. Nie czepiam się. To fantasy, tam dziwniejsze rzeczy się zdarzają :P
Połknęłam tą pierwszą część w jedno niecałe popołudnie, z krótkimi przerwami na jakieś domowe obowiązki. Zakochałam się na nowo. Wszystkie Pottermore i inne cuda mówiły mi raz, że jestem w Ravenclaw raz, że w Hufflepuff. Po głębszym zastanowieniu, analizie zarówno Potterowskiej wikii jak i piosenki Tiary Przydziału stwierdziłam, że ostatecznie Ravenclaw.
Zakochałam się. Naprawdę od nowa się zakochuję. Nie umiem spojrzeć na tą książkę pod kątem książkowych związków - po pierwsze mamy do czynienia z dziećmi, po drugie... to Harry Potter, to moje dzieciństwo. Nie umiem patrzeć na tych bohaterów pod tym kątem.
Uwielbiam całe trio. Nawet ten początkowo przemądrzały ton Hermiony kocham ;) Przypomniałam sobie jak urodziła się przyjaźń między tą trójką. Także ze względu na to tą książkę powinno przeczytać każde dziecko. Mówi o najważniejszych w życiu wartościach - o przyjaźni, miłości, odwadze, poświęceniu się dla przyjaciół, o tym, że dobro zawsze zwycięża, że prawda jest ważna. Może to trochę wyidealizowane prawdy, ale jakże prawdziwe. Dla dziecka poznającego świat, a także dla dorosłych, gubiących w pośpiechu dnia codziennego to, co najważniejsze, to naprawdę ważne. Za dzieciaka zaczytywałam się w Harrym poznając jego przygody, zakochując się w tym wszystkim, co on robi, w jego odwadze i poświęceniu. Może wtedy podświadomie wyłapywałam te wszystkie wartości, tego teraz nie stwierdzę. Pewnie tak. Ale teraz, jako dorosła osoba, która czyta trochę lepiej między wierszami niż jedenastoletnie dziecko, widzę doskonale to wszystko, co autorka chciała przekazać, czego chciała nauczyć swoich czytelników. To ciekawa, piękna historia z wspaniałymi bohaterami, cudownymi cytatami i mądrymi wartościami. Zdecydowanie warto do niej wrócić, lub przeczytać ją raz jeszcze, jeśli w dzieciństwie nie miało się ku temu okazji.
"Harry'ego Pottera i Kamień Filozoficzny" oceniłam 8/10 (rewelacyjna) w skali Lubimy czytać.
Mam nadzieję, że do końca sierpnia uda mi się przeczytać wszystkie 7 tomów. A nawet jeśli nie, to trudno, ale chcę je przeczytać jeden za drugim od teraz. A po zakończonej książce obejrzę film. Pierwszą i trzecią część filmową znam niemal na pamięć, drugą i czwartą trochę słabiej. Ale "Zakon Feniksa" widziałam ledwie dwa czy trzy razy, a już "Księcia Półkrwi" i "Insygnia Śmierci" tylko raz, nad czym ubolewam i obiecuję poprawę.
Kilka tygodni z Harrym Potterem czas zacząć! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)