środa, 6 lipca 2016

Recenzja #1: Stephen King "Rose Madder"


     Nigdy nie ukrywałam i ukrywać nie będę, że Stephen King jest moim ulubionym autorem książek. Staram się być wobec jego powieści obiektywna, ale nie zawsze mi się udaje, jak w przypadku "Cujo", w którym widziałam wady i próbowałam samą siebie przekonać, że to nie było aż takie dobre, ale zwyczajnie się nie da. Uwielbiam styl pisania Kinga, uwielbiam to co tworzy, uwielbiam to jak działa na moją wyobraźnię i jak plastyczne są opisy w jego książkach. 

    "Rose Madder" to powieść o Rose Daniels, która po czternastu latach mieszkania z okrutnym, psychopatycznym mężem, Normanem, w końcu postanawia wyrwać się z koszmarnego życia i pewnego dnia po prostu wychodzi z domu i wyjeżdża do innego miasta, w którym powoli zaczyna układać sobie życie. W jednym z kantorów Rosie widzi obraz zatytułowany "Rose Madder". Tymczasem za kobietą podąża jej mąż. 

      Z "Rose Madder" wcale nie było inaczej niż z jakąkolwiek inną powieścią Kinga. Zakochałam się. Ta książka stała na mojej "kingowej półce" już od dłuższego czasu, kupiona kiedyś na przecenie w Biedronce, ale nie miałam ochoty się za nią zabierać. Wolałam przeczytać dobry horror, albo kryminał czy fantastykę, a nie taki "kobiecy thriller". Nie dajcie się zwieść - poza faktem, że jest w tej książce dużo kobiet, wcale nie jest kobieca. Wzięłam tą powieść bo chciałam coś lżejszego na weekend spod pióra mojego ulubionego autora, a dostałam dobry i mocny thriller.


     King świetnie zarysował portret psychologiczny głównych bohaterów. Książka nie jest aż tak długa, żeby miał miejsce na opisanie każdego, nawet mniej ważnego (jak na przykład w "Sklepiku z marzeniami"), jednak i tak podczas czytania miałam wrażenie, że znam wszystkie postaci, które się tam przewijają. Co do głównej bohaterki Rosie, doskonale widać jej przemianę na kartach tej powieści. To jak się rozwija, jak coraz lepiej daje sobie radę w świecie, po piekle, jakie zafundował jej mąż. A Norman... cóż, w rozdziałach z jego perspektywy czułam się, jakbym wnikała do głowy psychopaty. Naprawdę aż chwilami mnie ciarki przechodziły, kiedy rozdziały były o Normanie. A były dosyć często - mniej więcej na zmianę z Rosie. Nie chcę nic nikomu zaspoilerować, ale, jeśli chodzi o Normana, najdziwniej się czułam czytając o nim, kiedy zaczął się wątek z maską byka. Nie wyjaśnię nic więcej, kto czytał ten wie, ale naprawdę... to było dziwne. 


     Obraz "Rose Madder", który kupuje Rosie, pomaga jej przeniknąć do innego świata, do świata namalowanego na płótnie. I nie jest to żaden wielki spoiler - dowiadujemy się tego już po przeczytaniu opisu z tyłu okładki. Ja czytałam książkę bez przeczytania opisu i, kiedy tylko pojawił się obraz od razu wiedziałam o co z nim będzie chodzić. Nie było więc efektu wow, ani wielkiego zaskoczenia. Wątek obrazu nie jest najważniejszy, ale myślę, że równoważny z główną fabułą. Opisy tego świata, do którego wkracza Rosie, są bardzo plastyczne, bardzo oddziałują na wyobraźnię. I, choć są dziwne (jak to u Kinga), to nie ma się najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie wszystkiego. 


     King jak to King, nie cacka się z czytelnikiem. Czytamy o morderstwach, o przemocy domowej. Są przekleństwa i fetysze. Nie wiem kto kiedykolwiek nazwał tą książkę kobiecym thrillerem. Są tam kobiety, jest przemoc domowa i wyzwalanie się z niej, ale to tylko czubek góry lodowej. Książka jest dla dorosłych odbiorców. Nie jest to najmocniejsza książka z repertuaru Kinga, ani nawet jedna z mocniejszych, ale nadal mocna. Nie brak w niej też tego specyficznego dla Kinga klimatu, tego, przez który, choć to tylko książka, rozglądamy się od czasu do czasu po pokoju z dziwnym niewyjaśnionym niepokojem. Nie ze strachem - wszak to tylko słowa pisane - ale z niepokojem. 
    A tak przy okazji - wspominałam, że nie jestem kochliwa? Chyba będę musiała to odwołać. Kocham Billa. Uwielbiam go. Jest cudownym facetem. Był jeden jedyny moment, kiedy mnie denerwował - pod koniec książki - ale też go rozumiałam, więc to nic takiego. I tak go kocham.

Oceniłam tą książkę na 7/10 gwiazdek w skali lubimy czytać, czyli na bardzo dobrą. Czegoś zabrakło mi w niej, żeby dać więcej. Może portretów psychologicznych każdej napotkanej osoby - liczyłam trochę na to, że dowiemy się czegoś więcej o tym, co przeżywały wcześniej przyjaciółki Rosie z terapii. A może czegoś innego. Nie do końca wiem. Ale i tak była naprawdę świetna. I myślę, że byłaby całkiem dobra na rozpoczęcie przygody z Mistrzem grozy dla osób o słabszych nerwach. Może innym razem napiszę co uważam za najlepsze książki z dorobku Kinga - te najstraszniejsze z najstraszniejszych - ale nie każdy lubi mocny horror. A to było naprawdę dobra lektura, trochę mocna, trochę niepokojąca, ale bez wielce szokujących opisów i czytaniu z szeroko otwartymi oczami. Ale nie kobieca, zdecydowanie nie. 

piątek, 1 lipca 2016

Disney Book TAG

Witam!
Jako, że uwielbiam bajki (a ponoć człowiek dorosły ;)), piosenki Disney'a i książki, to idealnym połączeniem wydaje się być zrobienie Disney Book TAG ;) Zapraszam.


1. Książka, dzięki której zacząłeś inaczej postrzegać świat
To trudne pytanie, bo właściwie każda książka coś tam zmienia w naszym życiu (każda dobra książka) i ciężko jednoznacznie stwierdzić, po której zmieniło się najwięcej. Podam tu "Zieloną Milę" Stpehena Kinga, bo to bardzo mocna książka. Taka, która pokazuje, że czasem dobrzy ludzie są karani za coś, czego nie zrobili i nic nie da się z tym zrobić. Nie owija w bawełnę i nie stara się na siłę upiększyć rzeczywistości. 

2. Ulubiony czarny charakter
Ugh, nie lubię pytań o mojego ulubionego czarnego bohatera. Ale ok. Sadeas z serii "Archiwum burzowego światła" Brandona Sandersona. Bo wszystko co robi jest w jakiś sposób uzasadnione, nie jest zły dla samego bycia złym.

3. Książka, do której nie chciałaś się przyznać, że ją pokochałaś

"Przypadkowy mężczyzna" Philippa Bessona. To romans dwóch homoseksualnych mężczyzn i rozpad małżeństwa jednego z nich. Jak nie lubię takich czystych romansów, gdzie miłość jest najważniejsza w całej książce, tak tą książkę naprawdę polubiłam, do czego nie umiałam się przyznać. Wszak nie mamy najbardziej tolerancyjnego społeczeństwa na świecie.

4. Postać, której nie mogłaś znieść
Nie przepadam za całym "Hopeless" Colleen Hoover, ale najbardziej irytował mnie tam Holder. Ja wiem, że ostatecznie wszystkie jego dziwne zachowania się wyjaśniają... ale tak czy siak nie mogłam gościa przetrawić. Działał mi na nerwy. 


5. Książkowy świat, w którym chciałabyś żyć
Nie będę oryginalna jeśli powiem, że chciałabym żyć w Hogwarcie, ale któż by nie chciał :) 
Poza tym, gdybym mogła nie tyle tam żyć, co po prostu zwiedzić świat, to chętnie przeniosłabym się na jakiś czad o uniwersum z "Archiwum Burzowego Światła" Sandersona. Jest tam tyle cudownych zwierząt i zjawisk, że naprawdę chciałabym je wszystkie zobaczyć na własne oczy. 

6. Książka na lato
Cóż, według wielu książka na lato powinna być lekka, łatwa i przyjemna, a ja niewiele takich książek czytam. Jedna z takich to wszystkie części "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa. A z takich bardziej młodzieżówek, to "Beta" Rachel Cohn.

7. Bohater, którego byś poślubiła, gdybyś mogła
Już chyba gdzieś wspominałam, że nie jestem specjalnie kochliwa, więc ciężko mi kogoś tutaj wybrać, ale chyba zdecyduję się na Adolina z "Archiwum burzowego światła" Sandersona. Adolin to taki fajny chłopak, miły, sympatyczny. Uraził wiele kobiet, ale te dziewczyny były przewrażliwione ;) Mnie nie tak łatwo obrazić, a Adolina lubię, więc pewnie byśmy się dogadali.

8. Książka, która zmieniła moje życie
Myślę, że "Lassie, wróć!" Erica Knighta, ponieważ to dzięki niej pokochałam czytanie jako dziecko. Tzn. lubiłam książki już wcześniej, za sprawą mojej mamy, ale to "Lassie, wróć!" sprawiła, że chciałam czytać sama i więcej :) A drugą taką książką będzie "Malowany człowiek" Petera V. Bretta, bo to dzięki niemu zaczęłam czytać dużo, a nie jedną książkę na miesiąc, a czasem nawet żadnej. 

9. Książka, którą chciałabym przeczytać ponownie po raz pierwszy
Jest dużo takich książek. "Droga królów" Sandersona, "Zielona Mila" Kinga, "Harry Potter" J.K. Rowling i pewnie mogłabym tak jeszcze kilka wymienić.

10. Książka ze swego rodzaju monarchią
Cóż, emm... hm... nie wiem. W "Archiwum burzowego światła" jest monarchia, a także w "Oku smoka" Stephena Kinga, ale czy są one jakieś szczególne? Ciężko mi coś tutaj dopasować.

11. Książka, z piękną, kolorową okładką
Cóż, kolorowych okładek na mojej półce za bardzo nie widzę, ale jest kilka, które bardzo mi się podobają;





Emoji Book TAG


Pomyślałam, że dobrze by było w oczekiwaniu na bookathon zrobić jakiś TAG książkowy, więc poszperałam co nieco w blogosferze i znalazłam taki, który wydaje mi się fajny :) Tak więc zapraszam.

1. Broken Heart - książka, która złamała mi serce
To nie będzie chyba jakimś ogromnym zaskoczeniem, jeśli powiem, że serce złamała mi "Zielona Mila" Stephena Kinga. Przez większość książki byłam zszokowana i smutna, ale zakończenie ostatecznie mnie dobiło. To niewątpliwie jedna z lepszych, przeczytanych przeze mnie książek Mistrza.

2. Loudly Crying Faces - książka, której zakończenie mnie wzruszyło
Przy tym pytaniu musiałam się sporo nagłówkować, żeby nie podawać po raz kolejny "Zielonej Mili", która niewątpliwie mnie wzruszyła. Myślę,że do tej kategorii, mogę dopasować również "Światło, którego nie widać" Anthony'ego Doerra. 

3. Face with Tears of Joy - książka, przy której płakałam ze śmiechu
I przy tym pytaniu powinnam chyba nadmienić, że łatwo mnie rozbawić, ale jednocześnie nie czytam śmiesznych książek. Książki, w których niektóre dialogi bohaterów mnie śmieszą, owszem, ale książki same w sobie utrzymane w takim zabawnym stylu raczej się mnie nie trzymają. Dlatego też na siłę dam tutaj serię "Darów Anioła" Cassandry Clare, ze względu na niektóre teksty Jace, które naprawdę potrafiły mnie rozbawić.

4. Face Screaming in Fear - książka, która mnie zszokowała
Tutaj najchętniej znowu dałabym "Zieloną Milę", ale nie chcę się powtarzać. Jednak nie opuszczę tematyki książek Stephena Kinga i podam tutaj opowiadanie tego autora pt. "Zdolny uczeń", które znajduje się w zbiorze opowiadań "Cztery pory roku". Zdecydowanie książka o chłopcu zafascynowanym przeszłością swojego sąsiada, który okazuje się być ukrywającym się pod fałszywą tożsamością nazistą mnie zszokowała. I to, do czego relacja chłopca i tego starszego człowieka doprowadziła.

5. Smiling Face with Horns - ulubiony czarny charakter
To trudne pytanie dla osoby, która raczej nie lubi czarnych charakterów ;) Gdyby to był TAG serialowy to dałabym Crowley'a z Supernatural. Ale trzymajmy się tematyki książkowej. Mogę napisać tutaj o Sadeasie z serii "Archiwum Burzowego Światła" Brandona Sandersona. Nie powiedziałabym, że go lubię,ale jest on moim ulubionym czarnym charakterem. Sprzeczność? Niekoniecznie. Lubię Sadeasa, bo nie jest zły dla samego bycia złym "bo tak". Ma jakiś cel i w jego własnych oczach to co robi, jest uzasadnione. Niekoniecznie dobre, ale uzasadnione. Ma charakter, dobrze się o nim czyta i, choć nie lubię go jako osoby, to w pewnym sensie go rozumiem. Nie pochwalam jego uczynków, ale po prostu Sadeas jest dobrze wykreowanym bohaterem. I tak, na jakiś sposób go lubię.

6. Recreational Vehicle - książka, której bohaterowie dużo podróżowali
"NOS4A2" Joe'go Hilla. W pewnym sensie bohaterowie dużo tutaj podróżowali. Po magicznych mostach. Na magicznych rowerkach i skuterach. Magicznym samochodem. Do magicznej Krainy Bożego Narodzenia. Brzmi przyjemnie?
Zdecydowanie tak nie jest, ale czego spodziewać się po książce syna Stephena Kinga. Świetne, po prostu świetne.

7. Full Moon Symbol - książka, w której występują wilkołaki
Nie przeczytałam takich książek zbyt wiele, a już w ogóle w ciągu ostatnich lat. Wilkołaki ostatnio się mnie trzymały jakoś w gimnazjum, kiedy to czytałam "Zmierzch" Stephanie Meyer a także trylogię "Drżenie" Maggie Stiefvater. Przy czym to drugie wspominam całkiem miło i może kiedyś sobie do tego wrócę, kiedy będę miała ochotę na mniej ambitną lekturę.

8. Open Book - książka, której nie możesz dokończyć
Jest kilka książek, których przeczytałam kilka stron i odłożyłam, bo nie miałam na nie ochoty, ale były okej. Wrócę do nich kiedyś. Ale książką, którą podczytuję po kilka stron jest "Kubuś Puchatek" A.A. Milne. Jest to przyjemna, dziecięca książeczka, którą otworzyłam z zamiarem przyjemnej lektury na jeden wieczór, powrót do lat dzieciństwa, a siedzę nad nią już dwa miesiące. To dziwne, ale naprawdę nie mogę przebrnąć przez ulubioną książkę lat mojego dzieciństwa. Nie zmienię o niej zdania, wszak ma się ona podobać bardziej dzieciom niż dorosłych, a kiedy miałam 7 lat uwielbiałam ją.Po prostu chyba jestem za stara. Albo moje wewnętrzne dziecko nie może się obudzić.

9. Christmas Tree - idealna książka na święta
Jakby ktoś chciał zabić w sobie ducha świąt, to polecam "NOS4A2" Joe'go Hilla. A jeśli lubicie święta, to cóż... z tym chyba nie do mnie. Nie czytałam tych 12 świątecznych opowiadań, nie czytałam Johna Greena i raczej nie zamierzam czytać. Cóż, może Harry Potter. Tam w końcu było trochę o świętach. 

10. Wedding - książka z pięknym ślubem
Siedzę i tak myślę czy ja kiedykolwiek przeczytałam książkę, w której był ślub? Na dodatek piękny? Nie bijcie, po prostu w kryminałach, horrorach, thrillerach i fantasy rzadko kiedy są śluby. Może gdzieś kiedyś zabili jakąś pannę młodą czy księdza jakiego, ale co w tym pięknego? To pytanie będzie musiało zostać bez odpowiedzi, bowiem na chwilę obecną żadnego ślubu nie kojarzę. 

I tym optymistycznym bezślubnym akcentem zakończę ten TAG :D Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam i zaczytanego weekendu życzę!