Było... kiepsko. W czerwcu nie miałam jakoś wiele czasu, a na czytanie jeszcze mniej. Rzadko miałam okazję usiąść na kilka godzin i coś przeczytać. Dlatego też przeczytałam... dwie książki. Tak, tak, wiem, to raczej marny wynik. Nie jestem osobą, która czyta po 20 książek miesięcznie, ale zawsze staram się przeczytać ich trochę, z 5 chociaż jak nie mam czasu na więcej. Ale dwie to koszmarnie mało. Ale przejdźmy do Wrap Up'u.
Po pierwsze, jakoś na początku czerwca przeczytałam pierwszą część z Archiwum Burzowego Światła, czyli "Drogę królów" Brandona Sandersona. To perełka, istna perełka. Oceniłam ją 9/10 w skali Lubimy Czytać. Książka miała 960 stron i to być może nieco usprawiedliwia to, że trochę się przy niej zastałam, szczególnie, że nie miałam czasu i czytałam po 50 stron dziennie, a czasem nawet wcale.
Drugą przeczytaną przeze mnie w czerwcu książką są "Słowa światłości", czyli druga część Archiwum Burzowego Światła tego samego autora. Nie mogłam się powstrzymać po "Drodze królów", żeby nie sięgnąć po kolejną część. Co prawda myślałam, że wszystko potoczy się trochę inaczej, ale szybko przestawiłam się na ten tor, który obrał Brandon Sanderson i czytało mi się świetnie. Tą książkę oceniłam na 10/10 w skali Lubimy Czytać.
To są książki, które przeczytałam w całości. Poza tym zaczęłam czytać pierwszą część Opowieści z Narnii, czyli "Lwa, Czarownicę i Starą szafę" C.S. Lewisa, tyle, że w wersji angielskiej. Dziś 29 czerwca, może uda mi się do jutra ją skończyć, bo nie zostało mi już dużo do końca. Mój problem polega na tym, że po angielsku czyta mi się dobrze, nie mam problemu ze zrozumieniem zdań... ale czytam koszmarnie wolno. A literki w moim wydaniu są małe. Z bliska widzę dobrze, ale w pewnym momencie wielkość liter sprawia problem nawet osobie z sokolim wzrokiem.
Poza tym przeczytałam jakieś 50 stron z "Królowej cieni", czyli czwartego tomu "Szklanego tronu" Sarah J. Maas... ale póki co odłożyłam tą książkę na bok. Lubię "Szklany tron", cały ten wykreowany świat, bohaterów i fabułę, ale nie mam teraz na to ochoty. Wolałam wrócić sobie na jakiś czas do Narnii. Poza tym w przyszłym tygodniu zaczyna się bookathon, a nie sądzę, żebym przeczytała "Królową cieni" w tym tygodniu, więc musiałabym ją na tydzień odłożyć. Przy Narnii po prostu skończę tą część, na której będę, bo są one dosyć krótkie i zabiorę się za bookathon, którego, nawiasem mówiąc, nie mogę się doczekać :)
Poza tym mam nadzieję, że uda mi się napisać recenzję "Opowieści z Narnii". Nie wiem tylko czy napiszę recenzję od razu całej serii (wszystkie części mam w jednej książce), która jest przepięknie wydana, czy każdej po kolei. Jeszcze się zastanowię.
Tak więc w czerwcu przeczytałam 1920 stron z książek przeczytanych w całości + jakieś 100 z tych, które zaczęłam, ale tego teraz nie liczę. Te dwie przeczytane książki dają mi 14 cm do wyzwania Przeczytam tyle ile mam wzrostu, czyli na chwilę obecną mój stosik ma 53 cm. Będę potrzebować jeszcze 121 cm. Cóż, słaba nadzieja, żeby się udało. Chyba, że będę czytać same cegiełki. Biorąc pod uwagę oczekującego na mnie Martina... jest to całkiem realne ;)
Pozdrawiam!
środa, 29 czerwca 2016
wtorek, 28 czerwca 2016
25 bookish facts about me
Hej, jestem Ana i witam was w Książkowni :) Niedługo zaczyna się bookathon, jeśli ktoś nie wie o co chodzi to odsyłam do filmu Anity z Book Reviews - https://www.youtube.com/watch?v=4otkIXiKyCM . Korzystając z tego stwierdziłam, że to dobry pretekst do tego, żeby w końcu założyć bloga. Podam niedługo mój TBR na bookathon, ale zanim to zrobię, wolałabym lepiej się przedstawić, dlatego też poniżej zobaczycie 25 książkowych faktów o mnie, czyli 25 bookish facts about me (zangielszczajmy wszystko, to takie fajne!).
1. Rzadko kiedy nienawidzę jakiejś książki, albo naprawdę ją kocham.
Tak, to prawda. Ciężko doprowadzić mnie do tak skrajnych emocji jak nienawiść albo miłość. W ogóle mało kochliwa jestem. Jeśli chodzi o nienawiść... cóż, tu też jest ciężko. Ja z reguły czytam i nawet jeśli się wściekam, albo raduję, podczas lektury, to potem po przemyśleniu stwierdzam, że ta książka nie była aż tak okropna, albo aż tak świetna jak mi się wydawało. Było może kilka książek, których szczerze nienawidzę i kilka, które kocham, ale naprawdę rzadko się to zdarza.
2. Dobieram zakładkę do książki.
Tak. Lubię, jak zakładka pasuje kolorystycznie lub tematycznie do książki. Jeśli nie mam zakładki, która pasowałaby do książki... zwyczajnie jej nie zakładam. Albo zakładam byle jaką i się wściekam.
To już chyba jakiś fetysz.
3. Rzadko zakochuję się w bohaterach.
Wspominałam, że nie jestem kochliwa? Naprawdę nie jestem. Nie wiem czy mam jakiegokolwiek książkowego męża. Owszem, lubię niektórych bohaterów bardzo mocno, ale nie jestem osobą, która się w nich na swój sposób zakochuje. Miałam swego czasu małą manię na punkcie Aleca z "Darów Anioła", ale to też było dosyć krótkie i burzliwe ;) Na dzień dzisiejszy bardzo Aleca lubię, ale nie nazwałabym go książkowym mężem.
4. Nie czytam romansów.
A w każdym razie bardzo, bardzo, BARDZO mało. Ja i romanse kompletnie się nie lubimy. I tak, żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie chodzi o to, że w ogóle nie lubię romantycznych wątków. Nie przeszkadzają mi, póki nie opiera się na nich cała fabuła. Fabuła powinna być o czymś innym, a romans gdzieś tam w tle wpleciony. Nie będę też tęsknić, jeśli romansu nie będzie w ogóle (wiwat Stephen King!). Ale z typowymi łzawymi romansami jest mi bardzo nie po drodze. Bardzo bardzo.
5. Lubię e-booki.
Być może jestem ewenementem wśród książkocholików, ale ja naprawdę lubię czytać e-booki. Nie chodzi nawet o to, że czytnik jest bardzo mobilny, a e-booki tańsze. Mi po prostu odpowiada elektroniczna forma książek. Ostatnio czytam ich nawet zdecydowanie więcej niż papierowych. Jednak to wcale nie zmienia faktu, że lubię tradycyjne książki. I nie przeszkadza mieć ich sporej ilości na półkach.
6. Nie oceniam książki po okładce, ale lubię ładne okładki.
To się chyba wzajemnie wyklucza? Ale taka prawda. Jeśli chcę przeczytać książkę, a ma ona paskudną okładkę - dobra, okej, w porządku, kupuję tak czy inaczej. Ale najpierw przeszukam wszystkie możliwe źródła w poszukiwaniu innego wydania. Jeśli nie znajdę - trudno. Jak znajdę, świetnie. Ale w księgarni z reguły pierwsze, po czym wybieram książkę do zdjęcia z półki, jest właśnie okładka. I to czy mi się podoba.
7. Czytam po kilka minut.
Nie muszę usiąść do książki na długie godziny. Owszem, jest to bardzo przyjemne, kiedy można usiąść wygodnie, wziąć kubek dobrej herbaty/kawy/wina/piwa czy co tam jeszcze lubicie i czytać przez pół dnia (lub nocy). Ale nie zawsze można sobie na ten luksus pozwolić. W takich dniach, kiedy nie mam na czytanie zbyt dużo czasu, czytam kiedy tylko się da. Robię obiad i, kiedy wszystko już zaczyna "samo" się gotować, staję sobie obok kuchenki i czytam ze dwie strony. Potem mieszam obiad, a potem znowu trochę czytam. Potem czytam przy obiedzie (o ile książkę mam na czytniku - przy papierze nie jem). Czytam w autobusie, w wannie, kiedy na kogoś czekam, kiedy za chwilę muszę wyjść, ale mam jeszcze 2 minuty. W ten sposób czytam o wiele więcej, niż gdybym czekała tylko na te kilka godzin wolnego czasu.
8. Układam książki na półce.
Co w tym dziwnego? - zapytacie. A no to, że na największej biblioteczce układam je kolorystycznie, od największej do najmniejszej. Na półce obok układam długaśne serie, oraz książki tych autorów, których mam bardzo dużo, ale nie tworzą jednej serii. A tak na leżąco na jedne kupce układam te książki, do których już nie wrócę i średnio mi się podobały, a na kupce obok układam te nieprzeczytane, bądź takie, do których jeszcze wrócę. A na najwyższej, honorowej niemal półce, mam swoje ulubione książki fantasy. I "Grima", którego położyłam tam jakiś czas temu i do tej pory nie zmobilizowałam się, żeby wejść na pufę i go zdegradować do tych "zwykłych" książek. Może jak pokocham nową serię fantasy i nie będę miała na nią miejsca.
9. Nie umiem czytać w nocy.
Nie ważne jak porywające i niesamowite są wydarzenia w książce - jeśli jest po północy, ja po prostu usypiam. Zawsze.
10. Mam lektury. Jeszcze.
Kiedy chodziłam do technikum miałam poczucie obowiązku dotyczące kupowania lektur. I tak teraz mam na półkach klasyki, których nawet nie lubię. Z kolorowymi karteczkami i notatkami mojej wspaniałej pani od polskiego.
11. Mam problem z kończeniem serii.
Ogromny problem. Nie wiem z czego to wynika, ale naprawdę nie potrafię skończyć konkretnych serii, choć ostatnie tomy czekają. I czekają. I czekają.
12. Czasem odkładam książkę, bo nie mam na nią ochoty, a potem do niej nie wracam.
I nie chodzi o to, że ta książka była zła. Po prostu nie miałam ochoty na horror, tylko na fantasy. Albo na kryminał. I odłożyłam świetną książkę, bo nie byłam w nastroju... A potem stwierdzam, że skoro odłożyłam, to pewnie była słaba. I tak leży.
13. Nie łamię grzbietów, nie zaginam rogów, nie piszę po książkach.
Ale nie mam nic przeciwko kupieniu używanej książki, która ma tego typu ślady użytkowania. Jasne, wolę nową książkę, ale kiedy mam kupić książkę za 100zł tylko dlatego, że jest po angielsku i na empiku, albo za 30 używaną i lekko zniszczoną... no to cóż, wolę tą tańszą (opowieść z życia wzięta. Naprawdę. Opowieści z Narnii po angielsku w zbiorczym wydaniu na empiku chodzą po prawie stówę. A ja kupiłam za 30. Leciuteńko zalaną herbatą i to nie na stronach a tylko poleciało po grzbiecie kartek. Prawie tego nie widać. Przebitka straszna).
14. Dobry zwyczaj - nie pożyczaj.
Pożyczam mamie, tacie, bratu, bratowej - ogólnie szeroko pojętej rodzinie. Ale znajomym naprawdę rzadko. Zwyczajnie zbyt często tych książek już nie odzyskałam.
15. Boję się klaunów.
Po więcej wyjaśnień odsyłam do powieści Stephena Kinga "To". Arcydzieło. Straszne, ale arcydzieło.
16. Nie lubię historii.
Ale lubię książki obsadzone w klimatach średniowiecznej Europy wraz ze wzmiankami na temat tego kto gdzie jak i dlaczego. Historycznymi wzmiankami. I z datami.
Ale historii nadal nie lubię.
17. Lubię zimę.
Tak, dlatego, że mogę zakopać się w kołdrze, przygotować hektolitry herbaty albo kakao i czytać. Ale głównie dlatego, że po południu jest ciemno, a w czytniku mam podświetlenie. I mam w nim Kinga. A horrory lubię czytać w zimę. I po ciemku.
A potem narzekam, że boję się klaunów.
18. Lubię żółte kartki.
Chyba nie muszę wyjaśniać. Białe odbijają światło. I są takie... białe. A najlepsze są książki stare, z żółtymi stronami. Więc najlepiej mieć nową książkę z żółtymi stronami, to oczywiste.
19. Nie lubię czytać na ilość, ale biorę udział w ilościowych wyzwaniach.
Przeczytam 52 książki w 2016 roku, Przeczytam tyle ile mam wzrostu, Bookathon 2016. Wyznaczam sobie cele. Mówię, że przeczytam tyle a tyle książek. I potem czytam. Ale niekoniecznie tyle.
Ale cel jest, a ja lubię wyznaczać sobie cele.
20. Nie lubię bibliotek. Bibliotekarek.
Głównie dlatego, że mam daleko. Ale też dlatego, że jak przetrzymam choćby o jeden dzień, to potem boję się iść oddać. W dzieciństwie jedna pani bibliotekarka okrzyczała mnie za przetrzymanie książki. A teraz cóż, mam traumę.
Dorosły człowiek niby, a takich głupot się boi. Ale w sumie i tak wolę mieć książki na własność.
21. Kiedy czytam, to nikt ani nic mi nie ma przeszkadzać.
Nie mówię tu o czytaniu przez kilka minut, a o tych chwilach, kiedy się rozsiadam na kanapie i czytam. Wtedy naprawdę łatwo mnie zdenerwować. Każdym hałasem, rozmową w innym pokoju, a już w ogóle włączaniem telewizora.
Tak, jestem nadwrażliwa.
22. Nie namawiam innych do czytania.
Ja czytam, a inni uprawiają sport. Nie lubię jak ktoś mnie namawia do uprawiania sportu, więc nie namawiam innych do czytania. Proste.
23. Rzadko kupuję książki w stacjonarnych księgarniach i empikach.
Lubię kupować książki na Allegro, na tych wszystkich dyskontach książkowych, na Matrasie i czasem też w Świecie Książki. Poza tym na wszelkich Virtualo i Woblink. W Empiku nie kupuję czy stacjonarny czy internetowy. Do stacjonarnych księgarń nieraz zaglądam i patrzę co ciekawego mają, ale rzadko z czymś wychodzę. W internecie jest taniej. Wolę iść, ogarnąć tytuły, a potem wrócić do domu i zamówić po lepszej cenie.
24. Jak kupuję to czytam. W papierze.
Stosik książek nieprzeczytanych drastycznie zmalał. Naprawdę. Zostało tam raptem 5 książek, a dwie z nich planuję przeczytać podczas bookathonu.
Ale na czytniku mam 10... 20... 30? 50? Więcej (?) nieprzeczytanych pozycji.
25. Znam angielski. Czytam po angielsku.
Ale tylko książki dla dzieci i młodszej młodzieży :P
Doszliśmy do końca, a ja wymyślałam w trakcie pisania, więc to mistrzostwo, że tyle na poczekaniu wymyśliłam. Nie wiem jak bardzo standardowym czytelnikiem jestem, albo niestandardowym. Właściwie to chyba każdy jest niestandardowy.
W każdym razie czegoś się o mnie dowiedzieliście, a o to tu chodziło.
Pozdrawiam!
1. Rzadko kiedy nienawidzę jakiejś książki, albo naprawdę ją kocham.
Tak, to prawda. Ciężko doprowadzić mnie do tak skrajnych emocji jak nienawiść albo miłość. W ogóle mało kochliwa jestem. Jeśli chodzi o nienawiść... cóż, tu też jest ciężko. Ja z reguły czytam i nawet jeśli się wściekam, albo raduję, podczas lektury, to potem po przemyśleniu stwierdzam, że ta książka nie była aż tak okropna, albo aż tak świetna jak mi się wydawało. Było może kilka książek, których szczerze nienawidzę i kilka, które kocham, ale naprawdę rzadko się to zdarza.
2. Dobieram zakładkę do książki.
Tak. Lubię, jak zakładka pasuje kolorystycznie lub tematycznie do książki. Jeśli nie mam zakładki, która pasowałaby do książki... zwyczajnie jej nie zakładam. Albo zakładam byle jaką i się wściekam.
To już chyba jakiś fetysz.
3. Rzadko zakochuję się w bohaterach.
Wspominałam, że nie jestem kochliwa? Naprawdę nie jestem. Nie wiem czy mam jakiegokolwiek książkowego męża. Owszem, lubię niektórych bohaterów bardzo mocno, ale nie jestem osobą, która się w nich na swój sposób zakochuje. Miałam swego czasu małą manię na punkcie Aleca z "Darów Anioła", ale to też było dosyć krótkie i burzliwe ;) Na dzień dzisiejszy bardzo Aleca lubię, ale nie nazwałabym go książkowym mężem.
4. Nie czytam romansów.
A w każdym razie bardzo, bardzo, BARDZO mało. Ja i romanse kompletnie się nie lubimy. I tak, żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie chodzi o to, że w ogóle nie lubię romantycznych wątków. Nie przeszkadzają mi, póki nie opiera się na nich cała fabuła. Fabuła powinna być o czymś innym, a romans gdzieś tam w tle wpleciony. Nie będę też tęsknić, jeśli romansu nie będzie w ogóle (wiwat Stephen King!). Ale z typowymi łzawymi romansami jest mi bardzo nie po drodze. Bardzo bardzo.
5. Lubię e-booki.
Być może jestem ewenementem wśród książkocholików, ale ja naprawdę lubię czytać e-booki. Nie chodzi nawet o to, że czytnik jest bardzo mobilny, a e-booki tańsze. Mi po prostu odpowiada elektroniczna forma książek. Ostatnio czytam ich nawet zdecydowanie więcej niż papierowych. Jednak to wcale nie zmienia faktu, że lubię tradycyjne książki. I nie przeszkadza mieć ich sporej ilości na półkach.
6. Nie oceniam książki po okładce, ale lubię ładne okładki.
To się chyba wzajemnie wyklucza? Ale taka prawda. Jeśli chcę przeczytać książkę, a ma ona paskudną okładkę - dobra, okej, w porządku, kupuję tak czy inaczej. Ale najpierw przeszukam wszystkie możliwe źródła w poszukiwaniu innego wydania. Jeśli nie znajdę - trudno. Jak znajdę, świetnie. Ale w księgarni z reguły pierwsze, po czym wybieram książkę do zdjęcia z półki, jest właśnie okładka. I to czy mi się podoba.
7. Czytam po kilka minut.
Nie muszę usiąść do książki na długie godziny. Owszem, jest to bardzo przyjemne, kiedy można usiąść wygodnie, wziąć kubek dobrej herbaty/kawy/wina/piwa czy co tam jeszcze lubicie i czytać przez pół dnia (lub nocy). Ale nie zawsze można sobie na ten luksus pozwolić. W takich dniach, kiedy nie mam na czytanie zbyt dużo czasu, czytam kiedy tylko się da. Robię obiad i, kiedy wszystko już zaczyna "samo" się gotować, staję sobie obok kuchenki i czytam ze dwie strony. Potem mieszam obiad, a potem znowu trochę czytam. Potem czytam przy obiedzie (o ile książkę mam na czytniku - przy papierze nie jem). Czytam w autobusie, w wannie, kiedy na kogoś czekam, kiedy za chwilę muszę wyjść, ale mam jeszcze 2 minuty. W ten sposób czytam o wiele więcej, niż gdybym czekała tylko na te kilka godzin wolnego czasu.
8. Układam książki na półce.
Co w tym dziwnego? - zapytacie. A no to, że na największej biblioteczce układam je kolorystycznie, od największej do najmniejszej. Na półce obok układam długaśne serie, oraz książki tych autorów, których mam bardzo dużo, ale nie tworzą jednej serii. A tak na leżąco na jedne kupce układam te książki, do których już nie wrócę i średnio mi się podobały, a na kupce obok układam te nieprzeczytane, bądź takie, do których jeszcze wrócę. A na najwyższej, honorowej niemal półce, mam swoje ulubione książki fantasy. I "Grima", którego położyłam tam jakiś czas temu i do tej pory nie zmobilizowałam się, żeby wejść na pufę i go zdegradować do tych "zwykłych" książek. Może jak pokocham nową serię fantasy i nie będę miała na nią miejsca.
9. Nie umiem czytać w nocy.
Nie ważne jak porywające i niesamowite są wydarzenia w książce - jeśli jest po północy, ja po prostu usypiam. Zawsze.
10. Mam lektury. Jeszcze.
Kiedy chodziłam do technikum miałam poczucie obowiązku dotyczące kupowania lektur. I tak teraz mam na półkach klasyki, których nawet nie lubię. Z kolorowymi karteczkami i notatkami mojej wspaniałej pani od polskiego.
11. Mam problem z kończeniem serii.
Ogromny problem. Nie wiem z czego to wynika, ale naprawdę nie potrafię skończyć konkretnych serii, choć ostatnie tomy czekają. I czekają. I czekają.
12. Czasem odkładam książkę, bo nie mam na nią ochoty, a potem do niej nie wracam.
I nie chodzi o to, że ta książka była zła. Po prostu nie miałam ochoty na horror, tylko na fantasy. Albo na kryminał. I odłożyłam świetną książkę, bo nie byłam w nastroju... A potem stwierdzam, że skoro odłożyłam, to pewnie była słaba. I tak leży.
13. Nie łamię grzbietów, nie zaginam rogów, nie piszę po książkach.
Ale nie mam nic przeciwko kupieniu używanej książki, która ma tego typu ślady użytkowania. Jasne, wolę nową książkę, ale kiedy mam kupić książkę za 100zł tylko dlatego, że jest po angielsku i na empiku, albo za 30 używaną i lekko zniszczoną... no to cóż, wolę tą tańszą (opowieść z życia wzięta. Naprawdę. Opowieści z Narnii po angielsku w zbiorczym wydaniu na empiku chodzą po prawie stówę. A ja kupiłam za 30. Leciuteńko zalaną herbatą i to nie na stronach a tylko poleciało po grzbiecie kartek. Prawie tego nie widać. Przebitka straszna).
14. Dobry zwyczaj - nie pożyczaj.
Pożyczam mamie, tacie, bratu, bratowej - ogólnie szeroko pojętej rodzinie. Ale znajomym naprawdę rzadko. Zwyczajnie zbyt często tych książek już nie odzyskałam.
15. Boję się klaunów.
Po więcej wyjaśnień odsyłam do powieści Stephena Kinga "To". Arcydzieło. Straszne, ale arcydzieło.
16. Nie lubię historii.
Ale lubię książki obsadzone w klimatach średniowiecznej Europy wraz ze wzmiankami na temat tego kto gdzie jak i dlaczego. Historycznymi wzmiankami. I z datami.
Ale historii nadal nie lubię.
17. Lubię zimę.
Tak, dlatego, że mogę zakopać się w kołdrze, przygotować hektolitry herbaty albo kakao i czytać. Ale głównie dlatego, że po południu jest ciemno, a w czytniku mam podświetlenie. I mam w nim Kinga. A horrory lubię czytać w zimę. I po ciemku.
A potem narzekam, że boję się klaunów.
18. Lubię żółte kartki.
Chyba nie muszę wyjaśniać. Białe odbijają światło. I są takie... białe. A najlepsze są książki stare, z żółtymi stronami. Więc najlepiej mieć nową książkę z żółtymi stronami, to oczywiste.
19. Nie lubię czytać na ilość, ale biorę udział w ilościowych wyzwaniach.
Przeczytam 52 książki w 2016 roku, Przeczytam tyle ile mam wzrostu, Bookathon 2016. Wyznaczam sobie cele. Mówię, że przeczytam tyle a tyle książek. I potem czytam. Ale niekoniecznie tyle.
Ale cel jest, a ja lubię wyznaczać sobie cele.
20. Nie lubię bibliotek. Bibliotekarek.
Głównie dlatego, że mam daleko. Ale też dlatego, że jak przetrzymam choćby o jeden dzień, to potem boję się iść oddać. W dzieciństwie jedna pani bibliotekarka okrzyczała mnie za przetrzymanie książki. A teraz cóż, mam traumę.
Dorosły człowiek niby, a takich głupot się boi. Ale w sumie i tak wolę mieć książki na własność.
21. Kiedy czytam, to nikt ani nic mi nie ma przeszkadzać.
Nie mówię tu o czytaniu przez kilka minut, a o tych chwilach, kiedy się rozsiadam na kanapie i czytam. Wtedy naprawdę łatwo mnie zdenerwować. Każdym hałasem, rozmową w innym pokoju, a już w ogóle włączaniem telewizora.
Tak, jestem nadwrażliwa.
22. Nie namawiam innych do czytania.
Ja czytam, a inni uprawiają sport. Nie lubię jak ktoś mnie namawia do uprawiania sportu, więc nie namawiam innych do czytania. Proste.
23. Rzadko kupuję książki w stacjonarnych księgarniach i empikach.
Lubię kupować książki na Allegro, na tych wszystkich dyskontach książkowych, na Matrasie i czasem też w Świecie Książki. Poza tym na wszelkich Virtualo i Woblink. W Empiku nie kupuję czy stacjonarny czy internetowy. Do stacjonarnych księgarń nieraz zaglądam i patrzę co ciekawego mają, ale rzadko z czymś wychodzę. W internecie jest taniej. Wolę iść, ogarnąć tytuły, a potem wrócić do domu i zamówić po lepszej cenie.
24. Jak kupuję to czytam. W papierze.
Stosik książek nieprzeczytanych drastycznie zmalał. Naprawdę. Zostało tam raptem 5 książek, a dwie z nich planuję przeczytać podczas bookathonu.
Ale na czytniku mam 10... 20... 30? 50? Więcej (?) nieprzeczytanych pozycji.
25. Znam angielski. Czytam po angielsku.
Ale tylko książki dla dzieci i młodszej młodzieży :P
Doszliśmy do końca, a ja wymyślałam w trakcie pisania, więc to mistrzostwo, że tyle na poczekaniu wymyśliłam. Nie wiem jak bardzo standardowym czytelnikiem jestem, albo niestandardowym. Właściwie to chyba każdy jest niestandardowy.
W każdym razie czegoś się o mnie dowiedzieliście, a o to tu chodziło.
Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)